1. Wpływ zabawy na rozwój dziecka. Najwcześniejsza zabawa, w której uczestniczy dziecko, to zabawa manipulacyjna. Niemowlak coś zgniata, czymś uderza, coś naciska. Kiedy dziecko przekracza już pierwszy rok życia, zaczyna dostrzegać skutki swoich czynności, jego działanie ma więc charakter intencjonalny. Dlatego warto w tym okresie

Wiadomości Wiele razy zdarza się, że bliska osoba nie dotrzymuje obietnicy, czasami najlepszy przyjaciel zamienia się w osobę niemal obcą. Często myślimy, że ta osoba jest godna zaufania, ale po czasie okazuje się, ze jednak pomyliliśmy się. Wiele razy zdarza się, że bliska osoba nie dotrzymuje obietnicy, czasami najlepszy przyjaciel zamienia się w osobę niemal obcą. Często myślimy, że ta osoba jest godna zaufania, ale po czasie okazuje się, ze jednak pomyliliśmy się. Komu więc warto zaufać? Możliwe, że na to pytanie przynajmniej częściowo pomoże odpowiedzieć wizyta na spotkaniu „Jest ryzyko jest zabawa”. Organizuje je w piątek 22 czerwca o godz. 19 w kościele św. Jadwigi Królowej w Płocku młodzież z grupy „W Drodze” Łączy ich jedno – przekonanie, że nie można wędrować po ścieżkach swojego życia bez Boga, który jako jedyny jest nam wstanie zapewnić prawdziwe szczęście na ziemi i bezkresną radość z przebywania w niebie. Gośćmi spotkania będą Patrycja Malinowska i ks. Paweł Waruszewski. Ostatnie spotkanie przed wakacyjną przerwą dotyczyć będzie Miłosierdzia Bożego. Czy warto zaryzykować i zaufać Bogu? Jeśli chcesz się przekonać, po prostu przyjdź. Ks. Paweł Waruszewski pracuje w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, opowie o tym, czy ryzyko się opłaca. Patrycja Malinowska to tegoroczna maturzystka, również biorąca czynny udział w zajęciach „W Drodze”. - Patrycja przedstawi spojrzenie na świat i Boga z punktu widzenia osoby niewidomej. Opowie o życiowych doświadczeniach, spotkaniu z Ojcem Świętym Janem Pawłem II - naszym duchowym przewodnikiem spotkań „W Drodze” - mówi Konrad Maciejewski z grupy prasowej spotkań „W Drodze”.
I do foliii wpakowali. A gdy już skończyli akcję. Ktoś powiedział tę sentencję: "-Po cóż ci łojarzu młody było lecieć. w czarne wody". Na to drugi, tęga głowa. Tak to ujął w mądre słowa: "-Jest ryzyko, jest zabawa. Albo piargi albo sława ".
Dopiero, co ochłonęliśmy po emocjach związanych z biegiem finałowym Michała Rozmysa, który finiszował dziesiąty w biegu na 1500 metrów; a już zerkamy ponownie na bieżnię i pole, w którym rywalizują oszczepniczki i oszczepnicy. Odnośnie propozycji dotyczącej biegu na 400 metrów kobiet, to propozycja pojawi się na naszej grupie w komentarzu, a w tekście skupię się na samym rzucie oszczepem. Kupon stawiam w Fuksiarzu. Rzut oszczepem, czyli konkurencja, w której możemy zdobyć medal mistrzostw świata z Oregonu? Bardzo wątpliwe, wręcz nierealne. Mimo, że na starcie ujrzymy srebrną medalistkę ostatnich igrzysk olimpijskich, które były rozgrywane w Tokio, a także mistrzynię kraju z tego roku, czyli Marię Andrejczyk, tak niestety, ale nie sądzę, byśmy i tym razem mogli ujrzeć ją na podium. Sama zawodniczka przyznaje, że zmaga się z olbrzymi problemami zdrowotnymi, w tym głównie z barkiem. Miałem okazję z nią porozmawiać przed mistrzostwami świata i wiem, że ona sama nie do końca wie, na co ją stać w tym momencie. Z jednej strony czuje się znakomicie fizycznie, lecz nie jest w stanie tego pokazać przez ból, z jakim się konfrontuje. Przykładem mych słów może być to, że zdobyła złoto na mistrzostwach Polski w tym roku w Suwałkach, lecz osiągnęła tam rezultat raptem na poziomie 57,53 metra. Dość powiedzieć dla porównania, że jej najdłuższy rzut w karierze wynosi 71,40 metra, a do srebra olimpijskiego wystarczył wynik na poziomie 64,61 metra. Sama Maria przyznała w rozmowie ze mną, że ten sezon uważany za etap przejściowy w życiu, by móc dopiero w następnych latach wracać regularnie na podia wszelakich imprez lekkoatletycznych. Dlatego też mimo, że jest wiara w jak najlepszy występ Polki, tak nie podejmuję się wskazania, że Maria Andrejczyk rzuci najdalej oszczepem w eliminacjach. Bukmacherzy Fuksiarza są identycznego zdania, jak ja, gdyż na triumf Polki przygotowali wycenę ustabilizowaną aż na poziomie Dlatego nawet awans do finału – co powinno być teoretycznie formalnością – tym razem będzie bardzo mocno cieszył. Marię stać na wiele, lecz dajmy jej pierw uporać się z problemami zdrowotnymi. Dlatego obstawiać ją w roli triumfatorki polecam Ci najszybciej od następnych mistrzostw świata, które zostaną rozegrane już za rok. Mimo braku szansy medalowej dla Polski, walka w rzucie oszczepem kobiet nadal interesująca To, że wiele wskazuje na to, że zabraknie Marii Andrejczyk na podium na tegorocznych mistrzostwach globu; nie znaczy, że nie będziemy mieli wielu emocji związanych z występami pozostałych zawodniczek. Mimo, że Polka zajmuje, jak na razie dopiero… 66. miejsce na światowych listach, tak w Oregonie możemy być pewni, że będziemy świadkami interesujących eliminacji, jak i finału w rzucie oszczepem kobiet. Dość powiedzieć, że przyjechały do Oregonu tak uznane i rozpoznawalne oszczepniczki w lekkoatletycznym środowisku jak np. Shiying Liu, Maggie Malone, Huihui Lyu, Kara Winger, czy będąca ostatnio w słabszej dyspozycji, ale ciągle groźna Haruka Kitaguchi. Przypomnijmy, że Chinka Liu, czyli pierwsza z wymienionych zawodniczek z tej listy jest złotą medalistką igrzysk olimpijskich z Tokio. Na starcie zobaczymy również Barber Kelsey-Lee, mistrzynię świata z 2019 z Dohy i brązową medalistkę ostatniej olimpiady, lecz jej obecna forma jest jeszcze słabsza niż Marii, dlatego nie dziwi, że bukmacherzy Fuksiarza przygotowali wycenę aż na poziomie że to Australijka zwycięży w eliminacjach. Najdłuższy rzut z tego sezonu należy do Maggie Malone, która na mistrzostwach Ameryki rzuciła oszczepem na odległość 65,73 metra! Jaki jest mój typ? O tym już za chwilę, pierw wspomnę o BONUSIE u Fuksiarza, który warto odebrać przed zagraniem dzisiejszego kuponu. Statystyki, które warto sprawdzić przed obstawieniem typu na eliminacje rzutu oszczepem kobiet: Najstabilniejszą formę na przestrzeni sezonu prezentuje Christin Hussong z Niemiec, która zajmuje 4. miejsce na światowych listach z wynikiem 64,87 metra z zawodów w Eisenstadt w Austrii, które odbyły się 2 czerwca tego roku. Christin Hussong brała udział w 2021 r. w 13 konkursach i w 9 była najlepsza, a siedmiokrotnie osiągała najlepszy rezultat, przeskakując wówczas na pierwsze miejsce w rankingu po danych zawodach.(Jednak Niemki Christin Hussong zabraknie na starcie w Oregonie!) Liderką wspomnianych zestawień jest Maggie Malone, która w trakcie mistrzostw Ameryki w Kanadzie rzuciła oszczepem na odległość 65,73 metra; tym samym o 3 centymetry pobijając wynik Tatsiany Khaladovich z Białorusi – której zabrakło w Oregonie ze względu na sankcje wobec rosyjskich i białoruskich lekkoatletów. Najniższy stopień na podium wśród najlepszych oszczepniczek w 2022 roku zajmuje Elina Tzengko z Grecji z osiągniętym rezultatem na poziomie 65,40 z 31 maja z zawodów w czeskiej Ostrawie. Dwie Chinki światowej sławy, czyli Huihui Lyu i Shiying Liu zajmują odpowiednio: 68. miejsce w rankingu najlepszych oszczepniczek (z wynikiem 57,43 z zawodów rozgrywanych w Chengdu w Chinach) i 93. lokatę z wynikiem 55,81 metra. Maggie Malone osiągnęła swój rezultat 14 czerwca, co oznacza, że jest właśnie w najlepszej dyspozycji, a przynajmniej na to wskazują statystyki. Przedstawicielka Stanów Zjednoczonych na mistrzostwa świata w Oregonie dostała się dodatkowa reprezentantka gospodarzy, a dlatego tak, gdyż tylko dwoje jej rodaczek spełniło kryteria, tj. minima kwalifikacyjnego do MŚ, czyli: Kara Winger i Ariana Ince. Maggie jak i Kara oraz Ariane wystąpią przed własną publicznością, co z pewnością doda im skrzydeł już od pierwszego rzutu, a także jest to ważne, gdyż obie znają każdy centymetr rozbiegu pola na stadionie, na którym odbędą się zawody. Lekkoatletyczni eksperci są pewni, że mimo, iż Malone zajęła dopiero 10. miejsce na igrzyskach w Tokio, tak zostanie pierwszą Amerykanką stającą na podium tej konkurencji. Jak wyglądają kursy na pozostałe faworytki do awansu do finału w rzucie oszczepem? Najniższa wycena, czyli wynosi na Maggie Malone, a także Liu Shiying. Chinka jest utytułowana, lecz w tym sezonie prezentuje się bezbarwnie. Mistrzyni olimpijska z Tokio jest w podobnej sytuacji jak Maria Andrejczyk, czyli chwili, kiedy to po fantastycznym roku olimpijskim przyszedł kryzys, tzw. fatum poolimpijskie. Trzecią z faworytek do triumfu według bukmachera, jakim jest Fuksiarz jest Huihui Lyu, na którą mamy wycenę na poziomie Na czwartym miejscu w tym zestawieniu plasuje się Maria Andrejczyk z kursem lecz opisywałem wyżej dlaczego nie ma większych szans. Kolejnymi dwiema zawodniczkami, które mają „papiery”, by wskoczyć do najlepszej trójki, ale już bez większej szansy na wygranie eliminacji są Kara Winger i Haruka Kitaguchi. Wyceny na nie wynoszą kolejno i Mówimy o silnych nazwiskach, lecz Malone prezentuje od nich znacząco lepszą i regularniejszą dyspozycję. Moje typowanie związane z eliminacjami w rzucie oszczepem kobiet Patrząc na przywołane statystyki, spodziewam się ciekawej batalii między Maggie Malone a pozostałymi zawodniczkami. Sądzę, że Maggie narzuci niebotyczny poziom już od pierwszego rzutu, gdyż wygląda na to, że prezentuje teraz najwyższą formę spośród zawodniczek biorących udział w eliminacjach. Do rywalizacji z nią może podłączyć się mogą Kara Winger z USA i Haruka Kitaguchi, które również imponują formą, choć mają ją na nieco niższym poziomie względem Malone. Ta trójka w czerwcu rzucała oszczepem na poziomie głównie ponad 64 metry – z tego zestawienia wyłamuje się Japonka Kitaguchi, która osiągnęła rezultat na poziomie 63,93 metra. Jesteśmy na stadionie w Stanach Zjednoczonych, więc zauważmy, że poza Karą pozostałe zawodniczki musiały przejść proces aklimatyzacji, a także trybuny będą po stronie reprezentantek USA. Dlatego sądzę, że to ona zwycięży, zarówno w konkursie finałowym jak i w trakcie eliminacji a Winger może uplasować się na drugiej pozycji. Bardzo możliwe jest, że jedna próba zapewni Maggie pewny triumf (tak jak to było w większości startów w tamtym sezonie), gdyż jak sama przyznaje w licznych wywiadach przed tymi zawodami: nie chce tracić za dużo sił w dzisiejszej sesji nocnej, by zostawić ich jak najwięcej na finał. Maggie Malone zwycięży w rzucie oszczepem: TAK Propozycja kuponu: fot. Wang Lili/PressFocus Zadeklarowany miłośnik sportów walki, Formuły 1 oraz lekkiej atletyki. Ale nie obcy mu świat piłki nożnej, ręcznej, siatkówki. Głównie stawiający na śledzenie wieści ze świata MMA, ale i zawody badmintona obejrzy, pod warunkiem, że właśnie trwają... igrzyska. A że każda dyscyplina sportowa to na swój sposób odrębne igrzyska, to już co innego. Racjonalny optymista z domieszką śmieszka w genach.
Jest Ryzyko Jest Zabawa. 18,035 likes · 1 talking about this. Jedni zbierają znaczki, drudzy chodzą do kina - a my lubimy jak nam skacze ADRENALINA!
Archiwum / Miesiąc podróży, prawie trzy tysiące kilometrów w nogach, pęknięta rowerowa przyczepka i udział w nielegalnych zawodach Street Racingu z tuningowanymi Kamazami. Publikujemy pierwszą relację z podróży Pawła Dunaja – Duna Snow Leopard Bike Expedition 2007 Nie, nie, nie… To nie ta bajka. 25 maja Paweł „Robinson” Dunaj wyruszył na Duna Snow Leopard Bike Expedition 2007, czyli na samotną wyprawę rowerową by zdobyć tytuł Śnieżnej Pantery o czym opowiadał nam w poprzednim numerze „Na Tropie”. Tak naprawdę 25-tego wsiadł w pociąg z Białegostoku do Warszawy. Swoją drogą, piękny prezent sprawił mamie na Dzień Matki ;). W stolicy przetrzymała go długa impreza pożegnalna (wszędzie znajomi chcieli go zatrzymać u siebie jak najdłużej :)). Zostawianie wszystkiego na ostatnią chwilę to Pawła specjalność, więc dopiero w Warszawie przepakował sakwy tak, by rower nie stawiał mu w drodze żadnych oporów. Wyprawa na dobre zaczęła się dopiero 27-ego, gdy Paweł dotarł pociągiem do Chełma, bo jak mówi po Polsce będzie rowerem jeździć na emeryturze. DZIEŃ I 27 maja 2007, godz. granica polsko-ukraińska, dystans dzienny 80 km. Nie ma tak łatwo! „Jak zwykle nie chcieli przepuścić, ponieważ celnicy twierdzili, że na rowerze nie można. Wtedy przechodzę do tłumaczenia, że w zeszłym roku nie było problemu (oczywiście, też były), a rower to normalny pojazd – wg. kodeksu drogowego, obowiązują go te same przepisy: "Nawet jak się jedzie po pijanemu, to konsekwencje są takie same" – zabierają prawo jazdy i "zawiasy" – po tym już nie było wątpliwości – "dawaj dalej" :). „Gdy już się wydawało, że po sprawie, Paweł nadepnął na odcisk (dosłownie!) celniczce, która go w odwecie przewróciła z rowerem i nie chciała przepuścić przez granicę! Jednak w końcu po tłumaczeniach, że to niechcący, znalazł się po ukraińskiej stronie. Przejechał swoje pierwsze 80 km i odbył pierwsze spanie…”w krzakach”:) DZIEŃ II, DZIEŃ III, IV, V, VI, VII…. Drugi dzień – żyć, nie umierać! Noga podawała elegancko. Mimo temperatury (o godz. było 31 stopni, a między a – 38 stopni, masakra!) pobił swój rekord: 214 km. Jednak skutki odczuł już następnego dnia. Pawłowi najciężej było przejechać pierwsze 700-900km, więc kawał drogi. „Psycha siada”, czasami nie daje się złapać „rytmu”, często wiatr w oczy zamiast w plecy, ale przecież jedzie po marzenia! Z drugiej strony Paweł nie ma co narzekać, w ciągu miesiąca zatrzymało go (!) mnóstwo życzliwych ludzi z zapytaniem „SZTO TO BUDZIET ?”( chodzi im o „TRZECIE KOŁO”, czyli przyczepkę Extrawheela, bo „nigdy jak żyją, czegoś takiego nie widzieli”). Z powodu tego „trzeciego koła” udało mu się przejechać z rowerem w ciągu miesiąca na stopa 380 km! Na Ukrainie ludzie nic nie wiedzieli, a na budynkach wisiały szyldy „Internet”, choć nigdy go tam nie było! Kilka razy udało mu się uzyskać dostęp do Internetu i zdać relacje na swojej stronie internetowej. Jednego dnia dostał 30 jaj i 4 cebule, które wymienił na chleb u babuszki sprzedającej kwiaty. Następnego dnia z samego rana po szybkim sprzątnięciu pod karimatę bałaganu jaki zostawił przypadkowy „towarzysz", który postanowił spać koło niego pod kościołem, musiał kościelnemu tłumaczyć, że jest PUCIESETWIENIK – ALPINISTA – AMATOR z POLSZY (PODROŻNIK-ALPINISTA-AMATOR z POLSKI). Ten zaś nakrzyczał na niego po polsku, dlaczego nie poprosił, żeby przenocować u księży zamiast pod kościołem :). Jak na „rozbitka” przystało Robinsonowi musiało się przytrafić coś złego. Pękła rama (aluminowa) przy haku przyczepki. Na przyczepce jechało 28 kg sprzętu alpinistycznego. Paweł zatrzymuje cysternę, której kierowca zaczyna krzyczeć przez 4 pasy do stacji benzynowej, żeby mu pomóc. Życzliwy kierowca, dzwoni po znajomych, szukając spawacza aluminium. Spawacz słysząc, że rowerzysta zmierza do Chin nie chce nawet zapłaty! Po kilku godzinach jest już po wszystkim, a na usta cisną się słowa: DZIECKO SZCZĘŚCIA. Noclegi znajduje u polskich księży: w Charkowie, Saratowie, Uralsku, ale także u rodowitych mieszkańców. Śpi pod kościołem, w tunelach betonowych, w lesie albo krzakach – tam, gdzie znajdzie się miejsce :). Przez maniaka motocykli Enduro zostaje zaproszony w BORISOGLEBSKu na nielegalny Street Racing odbywający się raz w roku. ”Dojeżdzamy na miejsce, a tam ze 100 samochodów z 1000 ludzi. Najlepsze są jednak samochody :) – Łady, WOŁGI, ŁAZY, KAMAZY – sprzed 15-20 lat PO TUNINGU, do granic absurdu oczywiście były też BMW, MEROLE i AUDICE, ale w mniejszości…” Jest ryzyko, jest zabawa… trudno się nie zgodzić ;) Dlaczego ryzyko? Paweł miał biznesową wizę do Kazachstanu i szanse, że przekroczy granicę były 50%/50%. Udało się! 15 czerwca wjeżdża rowerem do kraju Borata. Następuje „dzień lenia”, ale dalej pamięta o swoich jasno postawionych celach: góry w Pamirze, Tien-Shenie i Karakorum Highway, które na niego spokojnie czekają, gdyż sezon alpinistyczny zaczyna się 25 czerwca. Ostatnie wieści od szalonego obieżyświata:Nach Ałma Ata gehen…, czyli Paweł Dunaj jedzie pociągiem do Ałma Aty. Ma rozwaloną lewą nogę, jest cała spuchnięta. Pociąg jechał 3 dni. Czekamy na dalsze wieści, oby to nie było nic poważnego! Oby medaliki, które dostał przed wyjazdem od znajomych nie urwały mu szyi, te 17-20 litrów wody, które dziennie pije tak szybko nie uciekały z potem, a potrawy, które będzie dalej próbował były z każdym kilometrem jeszcze smaczniejsze! Dotychczasowy czas wyprawy: dziś;) całkowity przebyty dystans: 2535 km+ jazda pociągiem przez prawie cały Kazachstan. Szczegółowe relacje z pod róży: Sylwia Kowalczuk – fotoedytorka "Na Tropie", drużyna 118 Białostockiej Drużyny Starszoharcerskiej "Sfora", członkini 11 KI. Reprezentantka Polskiego Kontyngentu na wyspie Brownsea podczas Jamboree 2007. Zapalona turystka. Paweł Dunaj – instruktor ZHP, kwatermistrz 8 SZDHiZ Hufiec Białystok. Dla gór i roweru jest w stanie poświęcić wszystko. Student informatyki na Politechnice Białostockiej. Ministrant, ratownik WOPR, płetwonurek CMAS, akwarysta, filatelista, fotograf – amator.

Potocznym powiedzeniom: „żyjemy w świecie ryzyka” czy „jest ryzyko – jest zabawa” chcemy przeciwstawić stwierdzenie: „jest ryzyko – jest ubezpieczenie”. Zwracamy uwagę na ubezpieczenie jako szczególną metodę zarządzania ryzykiem (postępowania z ryzykiem), szczególną formę zabezpieczenia przed skutkami możliwych

Brak ocen: (dodaj pierwszą opinię) Aktualnie ten produkt ogląda 5 osób. Ten produkt wysyłamy w 24h! Koszt wysyłki: od 10zł (przy płatności na konto) Darmowa dostawa od 250,00 zł Opis produktu • Marka OCTAGON prezentuje bluzę JEST RYZYKO JEST ZABAWA • Wyprofilowany krój idealnie dopasuje się do każdej sylwetki podkreślają najważniejsze walory, • Bardzo wygodna i komfortowa w użytkowaniu, • Wszyte gumowe elastomery oraz metki żakardowe podkreślają oryginalność i wyjątkowość produktu, • Nadruk został wykoanny z najwyższej jakoci sitodruku Najważniejszym atutem jest to, iż bluza wraz ze wszystkimi dodatkami została w 100% wyprodukowana w Polsce • Inne produkty kolekcji znajdziesz tutaj SPECYFIKACJA PRODUKTU:Skład: 80% bawełna, 20% poliesterGramatura: Bluza o gramaturze 420gKonserwacja: Prać w temperaturze do 30 Bluza wyprodukowana w ZADOWOLENIA!

Memy o tematyce: humor, ryzyko, mem, śmieszne, zabawa, besty, śmieszne obrazki, memy, śmieszne teksty, świadek, skazany, ustawa, kwejk, dane, osobowe, słońce

Trójmiasto Inne Wpis archiwalny Dzieciństwo to czas na beztroską zabawę, pierwsze znajomości, niezapomniane przygody i… upadki. Plac zabaw to miejsce, które powinno dawać dzieciom poczucie bezpieczeństwa, dlatego musimy dołożyć wszelkich starań, aby wspomniane upadki były jak najmniej bolesne. Zadrapania, siniaki oraz drobne urazy w trakcie zabawy są nieuniknione. Pomimo nieuchronności niektórych zdarzeń, zdrowie i życie dzieci powinno być priorytetem. Zgodnie z postanowieniami „Konwencji o prawach dziecka”, którą w 1989 roku przyjęło Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych, dzieci mają niezbywalne prawo do wypoczynku, zabawy i czasu wolnego. Natomiast obowiązkiem dorosłych jest zapewnienie im do tego odpowiednich, bezpiecznych warunków. Wydawałoby się, że w trakcie procesu projektowania, architektów ogranicza jedynie wyobraźnia. W praktyce muszą stawić czoła wymaganiom bezpieczeństwa, przepisom BHP, a także… pomysłom, które rodzą się w umysłach dzieci. Warto zwrócić uwagę na kolejny problem, z którym mierzą się architekci. Dzieci nie zdają sobie sprawy z zagrożenia, jakie niesie ze sobą zderzenie z rozpędzoną huśtawką. Ryzykowne zachowanie dziecka wynika z jego nieświadomości. Przy jednoczesnym braku doświadczenia, nie potrafi ono przewidzieć ewentualnych konsekwencji, ocenić ryzyka. Dzieci nie wiedzą, że zbyt szybka jazda rowerem czy niefortunny fikołek może skończyć się dla nich tragicznie. Każdy z nas ocenia ryzyko indywidualnie. Wielu dorosłych chętnie je podejmuje, ponieważ dostrzega w nim szansę na rozwój lub ciekawe doświadczenie. U części ludzi występuje awersja do ryzyka. Pozostałych charakteryzuje neutralne podejście. Dzieci podejmują je nieświadomie, dlatego zadaniem architektów jest stworzenie placu zabaw, na którym ryzyko wypadku jest możliwie jak najmniejsze. Tworząc place zabaw, dajemy dzieciom przestrzeń do bezpiecznego spędzania wolnego czasu. Miejsce, które umożliwi im wszechstronny rozwój, nawiązywanie koleżeńskich relacji, rozwinie wyobraźnię. – Bezpieczeństwo dzieci jest naszym priorytetem – mówi Katarzyna Kaczmarek, Marketing Manager Parku Handlowego Matarnia, centrum, w którym niedawno zakończył się remont zewnętrznego placu zabaw. – W ramach przebudowy wymieniona została część zabawek oraz nawierzchnia, dzięki czemu plac zabaw jest nie tylko ładniejszy, ale przede wszystkim pozostaje bezpieczny dla dzieci. Nieodpowiednia nawierzchnia jest jedną z głównych przyczyn urazów, dlatego tak istotna jest ciągła kontrola jej stanu. Na zewnętrznym placu zabaw w Parku Handlowym Matarnia – w wyniku przebudowy trwającej około 4 tygodni – pojawiły się nowe bujaki i zjeżdżalnia. Drabinki, huśtawki, karuzele oraz wspomniane zjeżdżalnie to zestaw standardowych atrakcji na placach zabaw. Aby zapewnić dzieciom odpowiedni poziom bezpieczeństwa, powinny być regularnie wymieniane lub konserwowane. – Zewnętrzny plac zabaw w Parku Handlowym Matarnia to miejsce licznie odwiedzane przez dzieci w różnym wieku – mówi Katarzyna Kaczmarek. – Mieliśmy już przyjemność gościć na placu zabaw pierwszych gości. Mali testerzy ocenili go na szóstkę, ale myślę, że najlepszą i najbardziej miarodajną oceną jest uśmiech widoczny na ich twarzach podczas wspólnych zabaw – dodaje. Plac zabaw to miejsce, w którym dzieci czują się bezpiecznie. Instytucje oraz zarządcy tego rodzaju obiektów rekreacyjnych powinni zrobić wszystko, aby to poczucie przekładało się na rzeczywisty, wysoki poziom ochrony ich zdrowia oraz życia i zadbać o bezpieczeństwo.
(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({}); 17-letnia Tessa Barresi z Victorii w Kanadzie jest wielką fanką Arnolda Schwarzeneggera. Dziewczyna mówi, że muskulatura aktora jest jej dla niej ideałem, do którego chce się upodobnić, podczas swoich wyczerpujących treningów. Tak zapewne pomyślał szef @MiesiecznikTAK i zaprosił mnie do dzielenia się przemyśleniami. Podniosłam rzuconą rękawicę i, od czasu do czasu, będę się tu pojawiać z tekstem nieco dłuższym niż 280 znaków. Dla tych, którzy nie mieli okazji poznać mnie na Twitterze, przedstawię się w sposób dla mnie właściwy. Dzień dobry, mam na imię Beata. Od razu zaznaczę, że nie wszystkie Beaty są w PiSie, ale gdyby się Wam źle kojarzyło, to możecie nazywać mnie Loretta. Moim dodatkowym atutem jest to, że mam macicę, i w razie potrzeby, płodu w pudełku nie będę trzymać jak ta Loretta z filmu „Żywot Briana”. A może, po prostu, zostanę tu jako Pytalska. Pytania nigdy nie są złe. Można czasem uzyskać odpowiedź. Kto stawia pytania, ten życia ciekawy! A mnie życie ciekawi bardzo, a szczególnie niektóre jego aspekty. Historia nauczycielką życia! Jak rzucił kiedyś Cyceron. I ja się z nim zgadzam, dlatego wbrew pomysłom rządzących, korzystając z różnych źródeł, czasem napiszę Wam jakąś ciekawostkę, w ramach „tajnych kompletów”. Baba jestem, to o strasznym potworze, feminizmie znaczy, też u mnie przeczytacie. Jak mawia Gloria Steinem „albo jesteś feministką, albo masochistką”. Wybrałam to pierwsze. Na ogłoszenia podpisane „sympatyczny sadysta” postanowiłam nie odpowiadać. Czytam trochę. Lubię historię Kościoła katolickiego. Tyle tam zwrotów akcji i postaci ciekawych, że z Grą o Tron przegrywa tylko brakiem smoków. Gdyby jednak komuś smoków brakowało, to dorzucę. Trudno, co robić. Jeden z moich wykładowców, pan konserwatysta rzekł „rzetelną książkę historyczną, może napisać tylko konserwatysta. Liberałowie opowiadania piszą”. A kobieta-liberałka, to „Ocho! No! No! Czytałem. O smokach i trollach książkę napisała”. Jakąś naukę z tych studiów wyniosłam. I to by było na tyle. Na początek. Niech Was Marduk ma w swojej opiece. Dobrego dnia, szczęśliwości i do następnego razu. P. S. Nie taka Pytalska straszna jak ją obsmarowywują. Pani Pytalska / @PaniPytalska vgr8. 160 46 5 394 116 59 458 70 386

jest ryzyko jest zabawa